30.09.2019 r. Chemiczne opowieści.
Chemia posiada swoje teoretyczne, matematycznie skomplikowane i nieprzystępne dla uczących się oblicze, bo czyż słowa: sedymentacja, dekantacja, chromatografia, monotlenek diwodoru (łac. dihydrogenmonoxide, w skrócie DHMO) nie brzmią jak czarodziejskie zaklęcia?? Myślę, że sam Harry Potter miałby kłopot z opanowaniem podobnie brzmiących formuł i zaklęć. Istnieje jednak jasna strona tej ciemnej (czarodziejskiej) mocy, strona doświadczalna. Strona często niezwykle spektakularna, która od zawsze przyciągała uwagę i fascynowała nawet największych chemicznych laików. Spróbujmy przez chwilę stać się chemikami😊
Nasze DHMO – monotlenek diwodoru nazwa zupełnie nieznana, jednak jak najbardziej formalnie właściwa, opisująca substancję bezbarwną, bezwonną i bez smaku, która może być śmiertelna dla człowieka i szkodliwa dla środowiska. Najczęstsze przypadki uszczerbków na zdrowiu występują przy przypadkowym dostaniu się DHMO do płuc. Ponadto przedłużony kontakt z formą stałą tej substancji wywołuje rozległe zniszczenia tkanek niejednokrotnie grożące amputacją. DHMO jest niekiedy określany jako kwas protonowy i stanowi główny składnik kwaśnych deszczy, itd………Prawda, że brzmi poważnie??!!!! A jednak na ostatnich zajęciach nasi młodzi chemicy bez większych oporów poddali ta substancję wnikliwym badaniom. Rozwikłajmy więc tajemnicę….. monotlenek diwodoru to nic innego jak woda, czyli H2O. Wniosek z tego nasuwa się jeden – warto na chemii przynajmniej troszkę się znać😊.
„Po to, by być niepospolicie uczonym, trzeba zacząć od pospolitego uczenia się” – KAROL DICKENS